obin w erze po WAŚ

A więc wczorajsze zdarzenie zapączkowało spodziewanymi efektami czyli przewinęło się przez obin wiele osób, które swoją obecnością nagminnie podnosiły prestiż skromnego spotkania, które zaplanowaliśmy już w zeszłym tygodniu. Pojawiły się bązowie polskiego streetartu, czołowe osobistości świata niezależnych medów, charyzmatyczne dycydentki lokalnej anarchii, genialni informatycy, wzięci filmowcy i owi osławieni (blaskiem NASZYCH halogenów) graficy i dyzajnerzy często pojawiający się w centrum Warszawy.

Niestety nie zaszczycili nas swoją obecnością potężni "cicho ciemni" czyli zaowalowani władcy agencji nieruchomości "squat-my-toilet", natomiast koło bufetu tłoczyli się wygłodniali architekci do czasu wyżarcia całego ryżu z kurzem, co po częsci zrekompensowało nam nędzę braku blasku Cicho Ciemnych.

Kilka razy emocje sięgały zenitu ale nic nie przyćmi najbardziej pasjonującego momentu, którym okazała się deklaracja lokalnej gwiazdy koszykówki: wreszcie zdecydował się oświadczyć publicznie, że znany i gniewny anarchista towarzysz Pryszczyk jest jego sutkiem, na co ten zaczął go ścigać z kamerą, po czym przystąpili do wzajemnego moczenia spodni w okolicach krocza wodą do zraszania sita. Pamiętajmy że ten happening nabiera nowej jakości w świetle młodego wieku wykonawców - dopiero co przekroczyli 20 lat.

Pracownia otrzymała w darach między innymi różowe prześcieradło, komputer, reflektor, tani alkochol, trochę waluty przemyconej w odbycie mikołaja i kilka innych towarów natomiast uczestnicy zdarzenia zostali obdarowani przez króla polskiego streetartu szykownym kalendarzem z kolorowymi zdjęciami, którym można podnieść jakość swojego biurka lub monitora. Dodatkowo prestiż i znaczenie tego zdarzenia podnosi unikalność publikacji - na świecie istnieje tylko tylko 150 egzemplarzy.

Na koniec doszło do malowania choinki lecz niestety najlepszej jakości artyści zdązyli się już upić lub spłynąć obrażeni z powodu kategorycznego zarazu malowania po szafkach z farbami (!!!) wydanego przez drżącego Ciecia.







czw., 22/12/2005 - 11:11

ludzik

nie wiem czy zauważyłeś ale pod ludzikiem jest "copyleft" - wyrażało to szczerą chęć autorów dokonania tego wieczoru czegoś wielkiego, skoro już szczym nas oszukał i impreza wcale nie była tak fajna - próbowali oni uratować wieczór i przylegający świat poprzez Wielki Akt Uspołecznienia Ludzika

jednak jak widać plan spalił na panewce

harcesz – sob., 24/12/2005 – 02:38

:)

Przypominam, że od karania to jestem ja!
A tak w ogóle, to... :)

joanka – niedz., 25/12/2005 – 23:48

cheap ultram

ultram (anonimowo) – pon., 13/10/2008 – 05:15