obin w erze po WAŚ
A więc wczorajsze zdarzenie zapączkowało spodziewanymi efektami czyli przewinęło się przez obin wiele osób, które swoją obecnością nagminnie podnosiły prestiż skromnego spotkania, które zaplanowaliśmy już w zeszłym tygodniu. Pojawiły się bązowie polskiego streetartu, czołowe osobistości świata niezależnych medów, charyzmatyczne dycydentki lokalnej anarchii, genialni informatycy, wzięci filmowcy i owi osławieni (blaskiem NASZYCH halogenów) graficy i dyzajnerzy często pojawiający się w centrum Warszawy.
Niestety nie zaszczycili nas swoją obecnością potężni "cicho ciemni" czyli zaowalowani władcy agencji nieruchomości "squat-my-toilet", natomiast koło bufetu tłoczyli się wygłodniali architekci do czasu wyżarcia całego ryżu z kurzem, co po częsci zrekompensowało nam nędzę braku blasku Cicho Ciemnych.
Kilka razy emocje sięgały zenitu ale nic nie przyćmi najbardziej pasjonującego momentu, którym okazała się deklaracja lokalnej gwiazdy koszykówki: wreszcie zdecydował się oświadczyć publicznie, że znany i gniewny anarchista towarzysz Pryszczyk jest jego sutkiem, na co ten zaczął go ścigać z kamerą, po czym przystąpili do wzajemnego moczenia spodni w okolicach krocza wodą do zraszania sita. Pamiętajmy że ten happening nabiera nowej jakości w świetle młodego wieku wykonawców - dopiero co przekroczyli 20 lat.
Pracownia otrzymała w darach między innymi różowe prześcieradło, komputer, reflektor, tani alkochol, trochę waluty przemyconej w odbycie mikołaja i kilka innych towarów natomiast uczestnicy zdarzenia zostali obdarowani przez króla polskiego streetartu szykownym kalendarzem z kolorowymi zdjęciami, którym można podnieść jakość swojego biurka lub monitora. Dodatkowo prestiż i znaczenie tego zdarzenia podnosi unikalność publikacji - na świecie istnieje tylko tylko 150 egzemplarzy.
Na koniec doszło do malowania choinki lecz niestety najlepszej jakości artyści zdązyli się już upić lub spłynąć obrażeni z powodu kategorycznego zarazu malowania po szafkach z farbami (!!!) wydanego przez drżącego Ciecia.